TENACIOUS D Post-apocalypto LP
- Vinyl | LP | Album
- Vinyl | LP | Album
Tenacious D, czyli dwóch Panów, którzy od lat powodują uśmiech na twarzach słuchaczy nawet samym wyglądem. Jak jednak wspominałem nieraz, mam problemy z tzw. muzycznymi kabaretami. Nie lubię śmieszkowania. Proszę nie mylić tego z humorem Franka Zappy, czy innych rockowych tuzów, bo to zupełnie dwie inne sprawy.
Wszystkie te bandy pokroju Steel Panther, czy rodzimych śmieszków w postaci Nocnego Kochanka budzą we mnie bardzo negatywne emocje. Nie chcę deprecjonować ich umiejętności i warsztatu, o nie. Nawet jeśli spojrzymy na dokonania wspomnianego Nocnego Kochanka, jest to bardzo solidna ekipa muzyków, którzy robią, to co robią. Wydaje mi się, że jest to wynik dopasowania się do dzisiejszego społeczeństwa i dzisiejszego odbiorcy, który niestety czasami chce taniej rozrywki, a nie wielkich kompozycji. Mam wrażenie, że czasami ginie w tym wszystkim muzyka, bo ludzie skupiają się na tekstach o "d*pie Maryni”, dosłownie i w przenośni.
Jednak Jack Black i Kyle Gass to trochę inny rodzaj zabawy, inne wyczucie i inny dowcip. Mam jednak wrażenie, że to właśnie oni dali wiatr w żagle wszystkim tym Kochankom, Steel Pantherom i tego typu ekipom, które zawojowały playlisty słuchaczy. Udowodnili, że nie zawsze trzeba podchodzić do muzyki na poważnie, że można zrobić z czegoś pastisz i osiągnąć wielki sukces. Uwielbiam numer „Tribute”, bo jest to naprawdę zajebisty track. Od strony kompozytorskiej, jak i wokalnej – wszystko tam siedzi. Moją uwagę przykuł głos Jacka Blacka i Dave Grohl jako diabeł, ale ten żart dotarł do mnie później. Nie czułem zażenowania, czy czegoś w rodzaju guilty pleasure słuchając tego numeru.
Nawet najgłupsze numery w stylu „Kielbasa” czy „Fuck Her Gently” były zrobione ze smakiem. Czy cały album również mi się podobał? Nie wiem sam, chyba większy sentyment mam do filmu i płyty o tym samym tytule – „The Pick Of Destiny”. Był to również ostatni moment, kiedy Jack i Kyle byli obecni w moim muzycznym uniwersum. Wydaje mi się, że jest to wina tego heheszkowania. Cały ten comedy rock jest dobry, ale na chwilę, przynajmniej w moim przypadku. Nie wyobrażam sobie, że słucham tego codziennie i za każdym razem tarzam się ze śmiechu jak opętany. Żart to żart, bawi tylko na początku.
Oczywiście przy okazji sprawdziłem „Rize of the Fenix” czy też właśnie „Post-Apocalypto”. No i niestety miałem wrażenie, że formuła żartu im się wyczerpała. „Post-Apocalypto” to tak naprawdę ścieżka dźwiękowa do animowanej serii o tym samym tytule. Miałem wrażenie, że jest to jednak mniej dopracowane niż wspomniany „The Pick Of Destiny”. Dużo tu skeczy, ale też Jack kolejny raz udowadnia, że jest świetnym wokalistą jak chociażby w utworze „HOPE” czy „MAKING LOVE”. Oczywiście teksty tych numerów są kontynuacją ich żartobliwego, czasami bezczelnego podejścia do warstwy lirycznej. No nie mogę jednak brać na poważnie albumu z nawet dobrymi numerami od strony technicznej, kiedy słyszę takie teksty: „Suck his balls, obviously, his cock, sit on him make him explode”.
W tym momencie Tenacious D koncertuje i co chwilę raczy nas coverem, zagranym w charakterystycznym dla nich stylu. Nie rzuca mnie to na kolana, nie krzyczałem z zachwytu nad ich coverem Britney Spears, jak wielu rockmanów, ale może ten kierunek będzie motywem, który odświeży lekko zakurzony żart? Tak czy inaczej, jeśli już macie ochotę na muzyczne żarty, to serio wybierzcie Tenacious D, a nie piosenki o paleniu cudzesów.
Tracklist:
A1 Post-Apocalypto Theme 0:38
A2 Desolation 1:17
A3 Hope 1:59
A4 Cave Women 1:26
A5 Making Love 2:57
A6 Scientists 1:18
A7 Take Us Into Space 1:56
A8 I've Got To Go 1:51
A9 Fuck Yo-Yo Ma 1:35
B1 Reunion / Not So Fast 1:08
B2 Daddy Ding Dong 1:45
B3 Chainsaw Bazooka Machine Gun 1:00
B4 Robot 2:27
B5 March 1:24
B6 Turd Whistle 0:39
B7 Colors 2:20
B8 Who's Your Daddy? 0:49
B9 JB Jr Rap 1:31
B10 Woman Time 1:23
B11 Save The World 0:45
B12 Post-Apocalypto Theme (Reprise) 0:40