OASIS Time Flies... 1994-2009 4LP
- Vinyl, LP, Album
- Vinyl, LP, Album
Reaktywacja tego zespołu to był szok. Co prawda zawsze powtarzałem, że prędzej czy później Bracia G. zagrają razem jakieś sztuki, ale nie spodziewałem się, że tak szybko to nastąpi. Kiedy zobaczyłem wspólne foto Liama i Noela, uśmiechnąłem się pod nosem. Nie z przekory czy dlatego, że mam to gdzieś... Oasis uwielbiam od momentu, kiedy to na Vivie zobaczyłem klip do Live Forever.
Wiem, że niektórzy od samego początku zarzucali im brak oryginalności – że kopia Bitli, że to przehajpowane granie. Ja się z tym zupełnie nie zgadzam. Uważam, że Oasis odświeżyli pewną formułę, ale zrobili to po swojemu. Zawsze należałem bardziej do teamu braci niż, chociażby, Blur. Bywały momenty, że pomysły Damona i spółki wydawały mi się ciekawsze, bardziej złożone i bardziej współczesne, ale po latach – z ręką na sercu – mogę powiedzieć, że żadna z kultowych płyt Blur nie interesuje mnie w całości. Nawet legendarna 13 dłuży mi się niesamowicie.
Natomiast Oasis z wiekiem jak wino – przynajmniej dla mnie. Widocznie zawsze bliżej mi było do łobuzów „from Menczesta” niż do chłopców krzyczących „uhuuu”. Oasis było bardziej zadymiarskie, bardziej rock’n’rollowe. Strasznie podobało mi się ich brzmienie, które z jednej strony było osadzone w muzie lat 70., a z drugiej miało w sobie brud alternatywnego grania lat 90. Uważam, że ta legendarna „ściana” gitar była zajebistym patentem, który nadal, pomimo upływu lat, brzmi świeżo.
Ich dwie pierwsze płyty to niesamowita kopalnia hitów i zajebistych numerów – Definitely Maybe i (What’s the Story) Morning Glory? to jedne z moich ukochanych albumów lat 90. i ogólnie jedne z tych krążków, do których wracam cały czas od momentu, kiedy je pierwszy raz usłyszałem.
Dalej bywało różnie... Oasis w pewnym sensie się pogubili i faktycznie ich płyty jako całość już tak mocno nie poruszały mojego serca. Nadal był ten sound, ten sam band, ale numery nie miały już w sobie takiej mocy. Z późniejszych płyt najbardziej leży mi Heathen Chemistry oraz – na chwilę obecną ostatni (mam nadzieję, że coś nowego się pojawi) – Dig Out Your Soul. O ile Dig to fajne odświeżenie ich stylu, pełne szorstkiego rock’n’rolla, to Heathen to dla mnie przede wszystkim dwa genialne numery, które należą do mojej topki Oasis: cudowny Little By Little i Stop Crying Your Heart Out.
Ten drugi od zawsze kojarzy mi się z końcową sceną Efektu motyla. Emocje zawarte w tym tekście genialnie podbiły smutek finału tego kultowego filmu. Wiem, że to tylko „chwila”, ale w połączeniu z numerem Oasis, pustka wynikająca ze straty ukochanej osoby jest jeszcze bardziej poruszająca.
Po rozpadzie zespołu bracia ruszyli w kierunku solowych karier. Czy wyszło z tego coś dobrego? Jeśli lubi się nic nie wnoszące, lekko sentymentalne granie – to tak. Noel nagrywa płyty, z których nic nie pamiętam, Liam zajął się bardziej rolą internetowego, memicznego klauna, gdzie muzyka jest dodatkiem. Cechą wspólną Gallagherów jest to, że i tak największe emocje budzą nadal numery macierzystej formacji, które grają na żywo. Koncerty i jednego, i drugiego to po prostu wyczekiwanie na Wonderwall i tego typu szlagiery. Solowe numery? Spoko, ale po co?
Dlatego tak jak wspomniałem – ich powrót był tylko kwestią czasu. Nawet jeśli się nienawidzą, to kasiorka robi swoje. Oczywiście – w ich przypadku uwierzę w ten powrót dopiero, kiedy panowie zagrają pierwszy występ. Na temat oczekiwanych koncertów wypowiedział się ich menago, który twierdzi, że „jedna trasa i koniec”, na co Liam odpowiada, żeby „zamknął gębę”.
Sytuacja ta trochę przyćmiła fakt, że do składu wrócił oryginalny basista, Andy Bell. Tak czy inaczej – pożyjemy, zobaczymy. Na chwilę obecną czas oczekiwania możemy sobie umilić takimi składankami jak Time Flies… 1994–2009. To naprawdę dobry album – Oasis w pigułce. Jeśli nie chcemy mieć każdej ich płyty w kolekcji, ten album sprawdzi się idealnie.
Mam jednak nadzieję, że ta mityczna reaktywacja dotrze z czasem do Polski (wszędzie, tylko nie na Open’era – błagam!), a Liam i Noel – mimo zapewnień menadżera – stworzą kilka nowych numerów, które znów sprawią, że będę się cieszyć jak ten dzieciak, który odkrył muzę Oasis na paśmie Vivy.
LP 1
Strona A
1.Supersonic (Remastered)
2. Roll With It (Remastered)
3. Live Forever (Remastered)
4. Wonderwall (Remastered)
Strona B
1.Stop Crying Your Heart Out (Remastered)
2.Cigarettes & Alcohol (Remastered)
3. Songbird (Remastered)
4.Don't Look Back In Anger (Remastered)
LP 2
Strona A
1.The Hindu Times (Remastered)
2.Stand By Me (Remastered)
3.Lord Don't Slow Me Down (Remastered)
4. Shakermaker (Remastered)
Strona B
1.All Around The World (Remastered)
2.Some Might Say (Remastered)
3.The Importance Of Being Idle (Remastered)
LP 3
Strona A
1.D'You Know What I Mean? (Remastered)
2.Lyla (Remastered)
3.Let There Be Love (Remastered)
Strona B
1.Go Let It Out (Remastered)
2.Who Feels Love? (Remastered)
3.Little By Little (Remastered)
LP 4
Strona A
1.The Shock Of The Lightning (Remastered)
2.She Is Love (Remastered)
3.Whatever (Remastered)
Strona B
1.I'm Outta Time (Remastered)
2.Falling Down (Remastered)
3.Sunday Morning Call (Remastered)