JUDAS PRIEST Invincible Shield DELUXE CD
- CD
- CD
Przed nami dziewiętnasty(!) album Bogów Metalu! Jedna z najbardziej zasłużonych ekip na scenie rockowej nie składa broni, dalej tworzy i wychowuje kolejne pokolenia fanów ciężkiej muzy. Chwała im za to! Judas to dla mnie bezdyskusyjna ikona tego gatunku. Stworzyli albumy, które zmieniły brzmienie i bieg historii muzyki rockowej. Nie wyobrażam sobie mojej muzycznej edukacji bez „Screaming For Vengeance”, "Defenders Of The Faith" czy "Sad Wings Of Destiny". Stawiam ich obok Black Sabbath czy Iron Maiden i uważam za bezdyskusyjnie kultowy zespół.
Ich riffy dały podwaliny pod różne gatunki i zainspirowały do grania wiele równie ikonicznych kapel. Natomiast samo brzmienie oraz pomysły KK Downinga i Glenna Tiptona weszły do kanonu gatunku i stały się wyznacznikiem klasycznego heavy metalu. Wiadomo, że każdy band, nawet złożony z najlepszych instrumentalistów potrzebuje frontmana. No i tutaj mamy kolejny diament w postaci Roba Halforda. Jego głos, który nadal brzmi zajebiście, styl bycia i wizerunek wbił się nierozerwalnie w heavy metal i całą popkulturę na wieki. Rob również stał się pewnym symbolem wolności i tolerancji na scenie metalowej z powodu swojego coming outu.
Czasami jednak w przypadkach takich dziadków bywa, że w pewnym momencie pomysły gdzieś uciekają, a nowe albumy stają się miałkie i nagrane trochę na siłę. Judas Priest to stwierdzenie nie dotyczy! Nawet kiedy w 1992 roku odszedł Halford, a jego miejsce zajął Tim „Ripper” Owens to albumy nagrane z nim były również dobre. Co prawda nie odcisnęły takiego piętna na słuchaczach jak klasyczne płyty z lat 70. czy 80., ale chociażby taki „Jugulator” to kawał dobrego metalu.
Podobnie było również z odejściem Downinga w 2011 roku. Fani bali się, że bez niego to już nie będzie to. Jednak Richie Faulkner odnalazł się w zespole idealnie. Jego patenty i brzmienie, pełne szacunku do klasyki dały Priestom powiew nowości, a albumy z nim w składzie to dla mnie nadal ten sam zespół, który pokochałem za małolata. Natomiast „Firepower” to już absolut i potwierdzenie klasy tego zespołu! Jaki będzie „Invincible Shield”? Po odsłuchu nowego singla „Panic Attack” nie mam żadnych wątpliwości, że Judas Priest przechodzą właśnie trzecią, a może i czwartą młodość.
Już po samym wstępie w stylu lat 80. wiedziałem, że będzie dobrze! A okazało się, że jest jeszcze lepiej. Ogólnie nowy numer jest jakby mieszanką stylistyki z „Turbo”, a w pewnych partiach wokalnych Roba odnajduje elementy „Painkillera”. Jest więc mega dobrze! Warto zaznaczyć, że pomimo choroby i unikania koncertowania, na drugiej gitarze, obok Ritchiego słyszymy Tiptona. Według notki gitary również dograł Andy Sneap, który oprócz tego, że jest producentem Judas Priest, na koncertach zastępuje Glenna. Tak, czy inaczej Tipton nadal jest członkiem i nierozerwalnym elementem tej kapeli. Przyznam się, że trochę się bałem czy ze względu na chorobę będzie w stanie zagrać na nowym albumie. Jak się okazuje miłość do muzyki i heavy metalu jest silniejsza niż zdrowotne problemy!
Jeśli reszta albumu jest utrzymana w takim klimacie to nie mam pytań i idę przygotować skórzany strój i pejczyki, którymi będę kręcić w rytm nowych przebojów Judasza, który w tym momencie nie ma sobie równych!